Anielica włożyła na siebie lekką
sukienkę i buty na obcasie. Uważała je za wielce niepraktyczne i niewygodne,
ale ostatnio zdobiły jej stopy o wiele częściej, niż by sobie tego życzyła. Praca
zobowiązywała i musiała raz na jakiś czas ulegać ludzkim zwyczajom i nawykom.
Jej osobiste rzeczy zapewne znalazły się już w odpowiedniej kwaterze.
Nie przepadała za swoistym pięknem i
przepychem zamku królewskiego w Ciranne, w przeciwieństwie do wielu jej
podobnym, ale zdarzały się chwile, gdy nie chciała go opuszczać. Ludzki świat,
choć rozwinięty pod wieloma względami, nie urzekał jej i nigdy nie przebywała w
nim dłużej, niż musiała. Ograniczała się do wykonania tam konkretnych zadań
zleconych przez królową i od razu po tym wracała do swojej przytulnej sypialni
w zamku.
Wielkie miasta, w każdym miejscu
przepełnione tłumami ciągle spieszących się gdzieś ludzi, męczyły i sprawiały,
że za każdym razem coraz mniej chciała do nich wracać.
O świcie opuściła swój kącik i udała
się na najniższe piętro twierdzy, gdzie czekał na nią teleport. Jedyny w
stolicy zdolny do przenoszenia w inny świat i wymiar, często używany przez
anioły dbające o ludzkie interesy. Puste i martwe o tej porze wnętrze zamku
ziało przenikliwym chłodem. Wielkim przestrzeniom nie pomagały nawet palące się
pochodnie, tony świecących ozdób, obrazów ściennych ani miękkich dywanów.
Pośród marmurowych ścian anielica nie mogła znaleźć ani odrobiny ciepła.
Kamienny, choć bogato zdobiony, to
podniszczony portal na środku najwęższej ściany – to właśnie teleport. W ręce
ściskała niewielki, okrągły kamień z wymalowanymi kilkoma błyszczących błękitem
runami. Mało kto doceniał ich potęgę. W
tym wypadku kawałek skały stanowił przepustkę. Ułożyła go na spodzie lewej
dłoni i pozwoliła, by runy zaświeciły ujmującym światłem. Wiązki potężnej magii
zareagowały na obecność teleportu, utkały w nim lekką sieć. Przejście do innego
świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz